🌪️ Film O Zakonnicach Na Faktach

The Strangers. Data premiery: 2023. Reżyseria: Renny Harlin. The Strangers to reboot horroru o tym samym tytule z 2008 roku. Film opowiada o parze, która w ramach rozpoczęcia związku od nowa wybiera się w podróż. Niestety okoliczności sprawiają, że muszą zatrzymać się w opustoszałym Airbnb gdzieś na pustkowiu w Oregonie. NAJLEPSZE FILMY O GÓRACH. W tym rankingu nie zabraknie zapierających dech w piersi krajobrazów: Mount Everest, Nanga Parbat, góry Patagonii i kalifornijskie skały – te wszystkie miejsca odwiedzicie, sięgając po filmy z naszej listy. Będzie sporo filmów opartych na faktach ("Czekając na Joe", reż. Kevin Macdonald, "127 godzin", reż. Dom Gucci to oparta na faktach historia Patrizii Reggiani, byłej żony Maurizio Gucciego, wnuka słynnego projektanta mody Guccio Gucciego. Jest ona znana z tego, że zleciła zabójstwo swojego męża. Produkcja należy do gatunku dramatów. Najpopularniejsze filmy z roku 2021 z gatunku kryminały. Opisy. Koniec XVII wieku to czas, gdy ludność w Europie dziesiątkowana była przez szalejącą epidemię. Zamożna rodzina młodej Benedetty Carlini, ujawniającej niespotykane talenty od najwcześniejszych lat, postanawia zawierzyć córkę Bogu. Trafia ona pod skrzydła siostry przeoryszy jednego z toskańskich klasztorów. Satyryczna komedia, w której zdziwaczały szlachcic pragnący zostać najsławniejszą osobą w Polsce musi stawić czoło kłótniom w rodzinie i konfliktom z chłopami. Nieustraszona banda kurczaków łączy siły, aby ocalić swój gatunek przed nowym zagrożeniem — pobliską farmą, która szykuje coś podejrzanego. Nieustępliwa Ziemia niejedno ma imię i mimo upływu kolejnych wieków, wciąż potrafi zaskoczyć swoją nieprzewidywalnością oraz nieposkromioną siłą. Oto filmy o zjawiskach przyrody, a więc burzach, tornadach czy tajfunach, dzięki którym dowiemy się, do czego zdolna jest Matka Ziemia. Jeśli chodzi o filmy o księżach, ta ekranizacja powinna znaleźć się na twojej liście do obejrzenia. Filmy o księżach: Śledczy film o księżach – „Spotlight” Kolejny film w zestawieniu to opowieść o śledztwie pewnych dziennikarzy ze Spotlight, czyli najstarszego, cały czas działającego, amerykańskiego dziennikarskiego Mobile PC Moto VOD Podcast. Na pierwszym polskim Netflix Show platforma zapowiedziała ogrom nowych filmów i seriali, które zadebiutują na platformie w tym roku. Wśród nich Znachor, Pan Samochodzik, Dom z papieru: Berlin, 3. sezon Lupina, Tyler Rake 2 i FUBAR. Przykładem na potwierdzenie – seriale oparte na faktach. Wciągają, angażują i zapewniają niejednokrotnie świetną akcję. W bibliotece HBO GO mają one od zawsze swoją silną reprezentację. Czytaj także: Mroczne materie, Obsesja Eve, Babylon Berlin, Genialna przyjaciółka – jest jedna rzecz, która łączy te seriale. i0r8. Według zaleceń specjalistów, powinniśmy spędzać teraz jak najwięcej czasu w domu. Z pomocą w wypełnieniu wolnego czasu są serwisy streamingowe, pełne znanych, kultowych produkcji. Problem w tym, że większość z nich już każdy z nas oglądał. Przygotowaliśmy zatem listę filmów, których prawdopodobnie jeszcze nie widzieliście, a które można znaleźć na platformie Netflix. Co obejrzeć na Netflix? Filmy mniej znane, które warte są obejrzenia, przedstawiliśmy w liście. Poniżej znajdziesz ich opisy wraz ze zwiastunami. „O chłopcu, który ujarzmił wiatr”Trzynastoletni samouk William Kamkwamba buduje turbinę wiatrową, aby uratować swoją wioskę w Malawi przed głodem. Film oparty na faktach. W rolach głównych: Maxwell Simba, Chiwetel Ejiofor, Aïssa Maïga.„Oblężenie Jadotville”Początek lat 60. XX wieku. Irlandzki komendant Pat Quinlan wraz z wojskiem staje przeciwko francuskim i belgijskim najemnikom, którzy terroryzują mieszkańców Kongo.„How to Change The World”W 1971 roku grupa młodych aktywistów rozpoczyna protest przeciwko testom jądrowym. Z tego odważnego ruchu rodzi się globalna organizacja, znana jako Greenpeace.„Gorzka Siedemnastka”Nadine (Hailee Steinfeld) i Krista (Haley Lu Richardson) to najlepsze przyjaciółki, które razem zmagają się z problemami okresu dojrzewania. Są nierozłączne. Niestety, pewnego dnia wychodzi na jaw, że Krista po kryjomu zaczęła spotykać się ze starszym bratem Nadine, Darianem (Blake Jenner). Dziewczyna jest zrozpaczona. Czuje się zdradzona i oszukana. Nie potrafi wybaczyć nielojalności.„Okja”Przez dziesięć spokojnych lat położony w górach Korei Południowej dom Miji jest schronieniem dla wielkiego zwierzęcia o imieniu Okja, które staje się największym przyjacielem dziewczynki. Sielanka nagle się kończy, gdy Okja zostaje uprowadzona przez wielkie międzynarodowe konsorcjum Mirando Corporation. Firma wywozi zwierzę do Nowego Jorku, gdzie – mająca obsesję na punkcie własnego wizerunku prezes korporacji Lucy Mirando (Tilda Swinton) – szykuje dla niego zupełnie inne plany. Mija, bez zastanowienia rusza swojemu przyjacielowi na odsiecz.„Opowieści o rodzinie Meyerowitz (utwory wybrane)”Trójka dorosłego rodzeństwa spotka się w Nowym Jorku, by spierać się ze swoim złośliwym ojcem artystą i jego przebrzmiałą twórczością. Na jaw wychodzą zazdrość i urazy.„Piękny drań”Prześladowany w szkole outsider i najlepszy zawodnik rugby są zmuszeni zamieszkać razem w jednym pokoju w internacie. Chociaż są całkiem różni, zaczynają coraz lepiej się rozumieć. Przyjaźń chłopaków wzbudza jednak negatywne reakcje ich kolegów. Mimo ciągłych drwin, których doświadcza, Ned ma optymistyczne podejście do życia. Próbuje przetrwać w szkole, której nie znosi, gdzie wszyscy poza nim mają obsesję na punkcie rugby. Czara goryczy przelewa się, gdy do jego pokoju w internacie przydzielony zostaje nowy w szkole Conor – chłopak, który jest ucieleśnieniem wszystkiego, co do tej pory zatruwało Nedowi życie. Kiedy wydaje się, że nie dojdą do porozumienia, nauczyciel angielskiego, pan Sherry (Andrew Scott) daje im zadanie, które zmusza ich do współpracy.„The Young Offenders”Dwóch nastolatków kradnie policyjny rower, aby odnaleźć zaginioną kokainę o wartości siedmiu milionów euro.„Good Time”Opowieść o rabusiu, który nie może uciec przed obławą policyjną. To zresztą nie jedyne jego zmartwienie - musi również wyciągnąć z więzienia swojego brata, który wpadł w trakcie rabunku.„Życie prywatne”Para po czterdziestce chce mieć dziecko, ale nic z tego nie wychodzi. Gdy wydaje się, że nie ma już żadnych opcji, ktoś nieoczekiwanie daje im promyk też:Glastonbury Festival 2020 odwołany. „Jest to jedyna możliwa opcja” Piszą do mnie znajome siostry z Francji, bardzo przejęte: o który to klasztor polskich benedyktynek chodzi w filmie „Les innocentes” i co się stało z tymi biednymi ofiarami? Bo one wiedzą, że film jest oparty na prawdziwym zdarzeniu… Fabuła filmu jest w skrócie taka: w jakimś polskim klasztorze benedyktynek przechodząca Armia Czerwona zgwałciła całą gromadę zakonnic, one utrzymują to najpierw w tajemnicy przed światem, aż wreszcie rodzą w klauzurze pod sekretem. No i problem: co się stało z tymi dziećmi, i z matkami także. A ja, jako wieloletnia badaczka dziejów zakonu, w którym to się rzekomo działo, powinnam to wiedzieć Otóż wiem z całą pewnością, że w żadnej z dziewięciu klauzurowych wspólnot benedyktynek polskich, które istniały w 1945 roku, nic takiego nie miało miejsca. Były to trzy klasztory we Lwowie i po jednym w Łomży, Nieświeżu, Przemyślu, Staniątkach, Warszawie i Wilnie. Klasztory: łomżyński, przemyski i warszawski leżały w gruzach, ale reszta ocalała i wszędzie zachowały się spisy i dokumenty. Znam nazwiska i dzieje wszystkich sióstr i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że żadna z nich nie stała się ofiarą nawet pojedynczego, cóż dopiero zbiorowego gwałtu. I co z tego, że to mówię? „Udowodnij, żeś nie wielbłąd”, prawda? Jeśli kogoś bardziej przekonuje taki obraz życia zakonnego, jaki reprezentują autorzy scenariusza, to mi i tak nie uwierzy. „Cóż innego mogłaby mówić, my swoje wiemy”. Już nawet słychać kąśliwe uwagi o zafałszowaniu historii przez polskie benedyktynki. Przecież klauzura zakonna to z samej definicji kryjówka ponurych sekretów; przecież autorka filmu twierdzi, że oparła go na autentycznym dzienniku jakiejś francuskiej lekarki, która tuż po wojnie pracowała w Warszawie w szpitalu. To z kolei wskazywało by na jakiś warszawski klasztor, tylko że kiedy ta lekarka tam przebywała, warszawskie klasztory leżały w gruzach i nie było tam takiej klauzury, która by mogła skutecznie ukryć choćby psa, a co dopiero gromadę położnic w habitach. Na szczęście udało się dotrzeć do wyjaśnień bardziej szczegółowych, złożonych przez reżyserkę w prasie francuskiej (Francois Forestier „Le couvent de la honte”; „Le Nouvel Observateur” z 4 lutego 2016 r.). Okazuje się, że ta lekarka, Madeleine Pauliac, należała do misji wojskowej, wysłanej po francuskich żołnierzy wracających z niemieckich obozów. Misja miała siedzibę w Warszawie, ale robiono częste i długie wypady do innych miast, zwłaszcza do Gdańska. I to w Gdańsku właśnie dr Pauliac została wezwana do wspólnoty przedstawionej w filmie. Notuje, że ta wspólnota straciła drogą gwałtów około dwudziestu zakonnic, które zamęczono na śmierć; zostało około czterdziestu, z tych część w ciąży. Jak wiadomo, Armia Czerwona nigdzie nie zasłynęła z cnoty, ale szczególnie na terenach uznawanych za niemieckie (a do takich należał Gdańsk) nie miała żadnych hamulców, więc dr Pauliac nie zmyśla. Problemy pozostają dwa: co to naprawdę były za siostry i co z całej tej historii czyni film. Nawiasem mówiąc, reżyserka, żeby się czegoś dowiedzieć o życiu zakonnym, spędziła tydzień czy dwa w jakimś klasztorze francuskich benedyktynek, poznała ich porządek dnia i dlatego akcję umieściła właśnie u benedyktynek. Co to naprawdę były za siostry, można by ostatecznie dojść ze spisów, prowadzonych normalnie przez każde zgromadzenie. Tylko po co? Żeby jeszcze kilka zgromadzeń zalano pytaniami? Mówię „kilka”, bo to we Francji, nie u nas, bywały wówczas opactwa liczące i ponad 200 mniszek; w dodatku w Gdańsku były tylko placówki czynnych zgromadzeń, które na ogół są kilkunastoosobowe, a podczas przejścia frontu mogły być nadto przemieszane i skomasowane. Sądzę więc, że tamtejsza tragedia mogła dotknąć kilku zgromadzeń, tym bardziej, że zezwierzęcone żołdactwo nie przeprowadzało przecież selekcji wedle przynależności zakonnej. Co zaś do losu ofiar, zasada jest taka, że jeśli zakonnicę spotka gwałt i z niego wyniknie ciąża, daje się jej wybór: czy chce dziecko wychowywać sama, a w takim razie jest zwolniona ze ślubów, czy też chce oddać je do adopcji i wrócić do klasztoru. Te, które 71 lat temu stanęły w Gdańsku przed tym wyborem, na pewno już dziś nie żyją, winowajcy też. Że tragedia była, to jasne, nawet jeśli pani reżyser przypadkiem nie spotkała nikogo, kto by o tym pamiętał, i dumna jest z odkrycia. A szczegółów i nazwisk nie potrzeba: nie ja będę podrzucać komuś to kukułcze jajo. Mógłby z niego jeszcze jakiś gazeciarz wysmażyć sensacyjną, ociekającą krwią i seksem opowieść o całej gromadzie zgwałconych mniszek, rodzących potajemnie. Po co robić sobie z czyjegoś bólu przedstawienie? A co z całej tej historii robi film „Niewinne”? Czy właśnie taką opowieść? Nie pójdę sprawdzać. Za stara już jestem; znam schematy i szkoda mi na nie nerwów. Wiem na przykład, że ogólny obraz wspólnoty zakonnej, który obowiązuje wśród autorów powieści (i scenariuszy), to stado bezwolnych baranów pod władzą wilka: groźnej i bezdusznej przełożonej. Demonizacja przełożonej obowiązuje i nikt, oczywiście, nie zadaje sobie trudu, żeby wyjaśnić, skąd się taki wilk w stadzie baranów bierze. Jeżeli autor jest szczególnie ambitny, to może w tym stadzie umieścić jedną (raczej nie więcej, bo to już nie byłoby realistycznie!) świetlaną postać młodej zakonnicy, która ma odwagę się sprzeciwić, z tragicznym oczywiście skutkiem. Wspominam o tym, bo latem 2014 roku była u nas w Staniątkach pani z Warszawy, która w imieniu francuskiej reżyserki (nazwisko nic nam nie mówiło) zaproponowała nam, aby kręcenie jej najbliższego filmu w naszym budynku. Zapowiadała bardzo piękny film, ale pytana o scenariusz, zdradzała pewne objawy takiego właśnie schematu myślenia. Nalegałyśmy więc, i obiecała scenariusz pokazać… ale nie zjawiła się więcej. U warszawskich benedyktynek-sakramentek była z taką propozycją nawet sama pani reżyser, ale jej pytania wzbudziły i tam brak entuzjazmu, toteż ostatecznie nakręcono film w jakimś poklasztornym budynku na Mazurach. Przynajmniej więc nie w żadnej żywej siedzibie zakonnej, której widok bezkrytyczna publiczność mogłaby potem uznać za potwierdzenie, że „u was to było”… Artykuł, na który tutaj się powołuję, kończy się akapitem, z którego widać, że we Francji nie mają pojęcia, jak zawiła i jak różna od równoległych dziejów innych demo-ludów była historia PRL. Już od samego przejścia frontu zaczyna się u nas (według autorki) taka niewola, że klasztory idą w rozsypkę, księża na rozwałkę, żadnej nadziei. Nie ma co komentować. A w dodatku morał jest taki, że to Bóg winien jest przeprosiny tym dzieciom zrodzonym z gwałtu. To teraz takie modne, żądać przeprosin. Jak widać, nawet od Boga. S. MAŁGORZATA BORKOWSKA (ur. 1939) jest benedyktynką, znawczynią historii życia zakonnego. Tłumaczka i pisarka, także książek dla dzieci i literatury fantastycznej. W 2011 r. otrzymała doktorat honoris causa KUL. Autorka dwudziestu książek, w tym trzytomowego „Leksykonu polskich zakonnic doby przedrozbiorowej”, pastiszu „Do ciotusieńki dobrodziejki” oraz powieści fantasy „Wyspa szczęśliwa”. Mieszka w klasztorze benedyktynek klauzurowych w Staniątkach pod Krakowem. Ciało Chrystusa jest święte, ciało artysty przeklęte. Dziś zamyka się kina, w których znajduje się siedlisko śmiertelnych bakterii, kościoły zaś służą do uzdrawiania pochłoniętych wirusem Polaków. O tym, że kino było dla kościoła wrogiem przekonaliśmy się nie raz. Przed wami filmy zakazane przez wysłanników Boga! Z jednej strony żartować nie można, sytuacja zwyczajnie nas przerasta. Nie jesteśmy przygotowani na scenariusz apokaliptycznego filmu, którym jeszcze do niedawna zachwycaliśmy się zagryzając ekscytacje nachosami z podwójnym serem. Z drugiej strony czy odrobina poczucia humoru nie jest wszystkim potrzebna? Tym bardziej, kiedy docierają do nas przekazy o zamykaniu kin czy innych placówek kulturalnych, a organizowane są zbiorowe posiedzenia w kościołach. Tak było 12 marca w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, gdzie kard. Kazimierz Nycz postanowił odprawić uroczystą Mszę Świętą koncelebrowaną z udziałem Episkopatu Polski, w czasie której jak zaznaczył dziękował Ojcu Świętemu za kanonizację św. Jana Pawła II i beatyfikację kardynała Stefana Wyszyńskiego. Zaprosił na to wydarzenie wiernych, w tym osoby starsze i dzieci. Widać są sprawy, które czekać nie mogą. Co ciekawe wspomniany święty, który pozostał człowiekiem nie do końca lubował się w tematach… powiedzmy odważnych. Jan Paweł II ma na swoim koncie chociażby potępienie filmu Siostry Magdalenki. Nagrodzony główną nagrodą na Festiwalu Filmowym w Wenecji obraz Petera Mullana opowiadał wstrząsającą historię przytułku prowadzonego przez tytułowe siostry w Irlandii w latach 60. Do ośrodka trafiały dziewczyny lekkich obyczajów czy te „trudne”, które miano poddawać resocjalizacji. Ale tym co wzburzyło wówczas mury Watykanu było przedstawienie przytułku jako obozu pracy, w którym kaci w postaci sióstr zakonnych stosowały sadystyczne kary fizyczne i psychiczne na swoich ofiarach. Papież z miejsca potępił ten film i zakazał jego wyświetlania. Nie pomogła nawet wypowiedź jednej z ofiar, która wyznała, że koszmarne wspomnienie z klasztoru było znacznie gorsze od tego, co widzimy na ekranie. "Joanna Matka od Aniołów", reż. Jerzy Kawalerowicz Regularne mycie rąk staje się naszą codziennością. Doczekaliśmy się takich czasów, że nie tylko kościół zmywa się z niebezpiecznego brudu, ale i jego wierni. W końcu lepiej nie wiedzieć, lepiej nie mówić nikomu. Warto wspomnieć należy przykłady z ostatnich lat, kiedy polski kościół potępiał z ambony filmy Wojciecha Smarzowskiego czy braci Sekielskich, którzy mieli czelność napluć i przede wszystkich zajrzeć przez dziurkę od klucza pod kołdrę duchownym. Jak to wyznał chociażby ks. Dariusz Kowalczyk, film Smarzowskiego prezentuje fałszywy obraz kościoła i nie należy go oglądać. Dodam tylko, że w tej samej wypowiedzi duchowny przyznał, ze filmu nie widział i nie zamierza tego robić… Podobne protesty wiążą się z głośną ekranizacją Matki Joanny od Aniołów na podstawie książki Jarosława Iwaszkiewcza. Wybitny film Jerzego Kawalerowicza po raz pierwszy został pokazany na Festiwalu Filmowym w Cannes w maju 1961 roku. Krytycy i widzowi wpadli w zachwyt nad dziełem opowiadającym o egzorcyzmach odprawianych na opętanych przez diabła zakonnicach. Mówiło się nawet, że to murowany kandydat do głównej nagrody (Złotej Palmy). Wtedy wkroczył Watykan i polscy hierarchowie, którzy zarzucali reżyserowi szerzenie głosów o kryzysie wiary. To było dla nich dzieło bluźniercze, antyreligijne. Presja na jury festiwalu była tak duża, że ostatecznie przyznano Kawalerowiczowi nagrodę specjalną. "Rzym", reż. Federico Fellini Przenosimy się na moment do Włoch. Federico Fellini, jeden z najważniejszych mistrzów kina dzięki zakazom kreował swoje największe wizje i sny. To go prowokowało do uruchomienia wyobraźni i zajrzenia jeszcze dalej. Urodził się on w czasie, kiedy wiara w faszyzm i kościół we Włoszech była normalnością. Była siłą. Ale nie dla małego FeFe, on miał swoje kino. Nie do końca podobało się to jego matce, dla której wiara w Boga była całym życiem, a kościół jednym miejscem, by godnie oddychać. Wpajała mu od małego, że poczucie szczęścia i radości to stan grzeszny, z którego należy się spowiadać. Poczucie szczęścia czy niewinny uśmiech na twarzy spowodowany przyjemną chwilą prowadzi do grzechu. Dlatego we wspomnieniach reżysera matka była kobietą bez uśmiechu, zalaną łzami. Jej jednym marzeniem było by Federico został księdzem. Nie udało się tego spełnić, ale kino Felliniego przesiąknięte było wiarą. Chociaż może nie tak jak życzyłaby sobie jego matka. Mistrz lubił prowokować kościół, tak było z jego arcydziełem Rzym, w którym prezentuje scenę mody kościelnej, przebierając duchownych w bogato zdobione, neonowe sutanny. Zbulwersowany Watykan oczywiście zakazał wyświetlania filmu. Zresztą, skoro jesteśmy w temacie wielkich mistrzów bawiących się krzyżem to należy przywołać również ojca surrealizmu Luis Buñuela – nowatora, skandalisty, ateisty, fetyszysty, który fascynował się perwersjami. Jego obrazy dla wielu były bluźniercze, przemycał on sceny, które szokowały, tak było chociażby w głośnym filmie Mroczny przedmiot pożądania, gdzie otrzymujemy scenę ukrzyżowania zakonnicy przez inne zakonnice. Ale tym co porządnie wkurzyło kościół to film Viridiana. Opowieść o młodej zakonnicy, która za namową swojego wujka ściąga na moment habit i zakłada suknie ślubną z welonem, by odegrać z nim scenę ślubu. Na następny dzień porzuca powołanie i oddaje się w ręce ludzi. Film został ostro potępiony przez Watykan, w tym papieża Jana XXIII, oliwy do ognia dolał też dziennik L’Osservatore Romano nazywając jego historię zakonnicy „obrazem bluźnierczym”. W rodzimej Hiszpanii wprowadzono zakaz wyświetlania, obowiązywał on przez 16 lat. Cenzura zamykała wszystkie potajemne pokazy, a sam reżyser musiał opuścić kraj. Nie zrobiło to na Buñuelu większego wrażenia. Parę lat wcześniej jego film Złoty wiek spotkał się z podobną falą krytyki ze strony kościoła. Wówczas producent filmu Charles de Noailles został wykluczony z elitarnego Jockey Clubu, a groziła mu nawet ekskomunika. Nazwany „bolszewickim esejem” przez dziennik Le Figaro film na swoją ponowną premierę czekał, aż do lat 80. chociaż oficjalnie jego wyświetlanie w Hiszpanii wciąż jest zakazane. "Diabły", reż. Ken Russell Do tej szerokiej listy należy też dodać W imię Małgorzaty Szumowskiej o homoseksualnych księdzu, nagrodzony w ostatnich latach Oscarem dla najlepszego filmu Spotlight dotykający tematu pedofilii w kościele, twórców Monty Pythona, którzy uważali, iż każda religia to abstrakcja, Kod Leonarda Da Vinci na podstawie bestsellera Dana Browna, który spowodował w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku ogromny spadek zaufania do kościoła czy Diabły Kena Russella z 1971 roku. Ten ostatni tytuł to najbardziej potępiony film przez kościół, opowiadający o francuskim klasztorze, w którym siostry zostały opętane przez demona seksu. Oparty na faktach i zrugany doszczętnie przez Watykan obraz zawiera sceny seksualnych orgii, w których zakonnice masturbują się ukrzyżowanym pomnikiem Chrystusa oraz zwęgloną na stosie ludzką kością. "Diabły", reż. Ken Russell Nie możemy nie wspomnieć też filmu Martina Scorsese Ostatnie kuszenie Chrystusa, który nigdy nie trafił do polskich kin, a i w Stanach Zjednoczonych miał problem z dystrybucją. Universal Picture zgodziło się na wyświetlanie filmu pod warunkiem umieszczenia w napisach czołowych oświadczenia reżysera. Scorsese miał zaznaczać, że podstawą filmu jest powieść zmarłego w 1957 roku pisarza greckiego, Nikosa Kazantzakesa, a nie Ewangelia. Za zmianę tytułu na Ostatnie kuszenie Kazantzakesa filmowiec został wykluczony z greckiej cerkwi prawosławnej. I kiedy spoglądamy na to wszystko, ten zbiorowy pakt milczenia, który zakazuje sztuki, by uchronić się od ognia piekielnego to pozostaje nam zaśpiewać jakże aktualną poezję Kory: Paranoja jest goła… WIĘCEJ

film o zakonnicach na faktach